received_831305940399236

DEBIUT RODZINNY TYLKO W BYDGOSZCZY – CZĘŚĆ 1

ENEA Bydgoszcz Triathlon. To już trzeci rok z rzędu kiedy startuję w tej imprezie indywidualnie. Tym razem był to wyjątkowy start gdyż zadebiutowaliśmy jako Rodzina – ja na 1/4, Madzia na 1/8 oraz Seba w najmłodszej kategorii 0-3 na dystansie 300m biegu. Ale po kolei…

Na zawody zapisaliśmy się już w …październiku 2017, tuż po tym jak ruszyły zapisy. To właśnie wtedy podjęliśmy decyzję o wspólnych wyjazdach i startach. ENEA Bydgoszcz Triathlon to idealne zawody na debiut w rodzinnym składzie. Indywidualnie startuje w tej imprezie od 2016 roku i z pełną świadomością przyznaję, że są to najlepsze zawody triathlonowe w Polsce! Chłopaki robią niesamowitą robotę, z roku na rok jest coraz lepiej – a za rok jubileusz 5 edycja, nic tylko czekać na zapisy 🙂 W czwartek otrzymaliśmy SMSy od Organizatorów z informacją o przyznanym numerze startowym – i tu pierwsza niespodzianka. Na kilka tysięcy zawodników, ja i Madzia startując na różnych dystansach mamy ten sam numer 1117. Czas chyba zacząć grać w totka 🙂

Piątek

Dzień odbioru pakietów oraz odprawy na 1/4. Rower dopieszczony pakujemy do auta i kierujemy się w stronę TESCO, na parking. Na miejscu meldujemy się koło godziny 18:00, mamy więc spokojnie czas na biuro zawodów oraz na skręcenie roweru. Piątek i sobota to dni głównie poświęcone na mój start a więc umówiliśmy się, że Sebastianem zajmie się Madzia. Dzięki temu ze spokojną głową mogłem przygotować się do startu. Sam pobyt w strefie zmian jest dla mnie wyjątkowy, czuć tam niesamowitą atmosferę. Uwielbiam moment gdy po raz kolejny sprawdzam czy aby na pewno wszystko jest na miejscu i czy aby na pewno rower jest w 110% gotowy do startu. Jest też czas na podpatrzenie innych czy po prostu czas na to aby chwilę pogadać ze znajomymi którzy również szykują się do startu. Co do samego startu, ciekawostką jest fakt że na etapie rowerowym nie trzeba mieć ze sobą numeru startowego na pasku, z czego postanowiłem skorzystać.

W tym roku miasteczko zawodów powiększone było o plac na którym znajduje się nowo wybudowane lodowisko. To właśnie tam zlokalizowana była bogata strefa EXPO oraz punkt odbioru koszulek. Nie zabrakło również szerokiej gamy FOODtracków która niewątpliwie przyciągnęła tłumy nie tylko wśród samych zawodników. Po ogarnięciu wszelkich formalności mieliśmy chwilę dla siebie. Po mimo naszych obaw, Sebastian zachowywał się bardzo grzecznie. Jeździł na swoim rowerku i nie stwarzał żadnych problemów. Jest to dla nas o tyle ważne, że przed nami jeszcze kilka tego typu wyjazdów i Bydgoszcz z góry potraktowaliśmy jako test nie tylko dla niego ale i dla nas samych. Nie jest łatwo bowiem zorganizować starty wszystkich osób, zapewniając przy okazji komfort psychiczny dla każdego z nas. Aby tego dokonać trzeba przede wszystkim wzajemnego wsparcia i tego postanowiliśmy się trzymać od samego początku.

Sobota

Strefa zmian otwarta między 7:00 – 8:15 oznacza tylko jedno – bardzo wczesną pobudkę i ekspresową organizację już z samego rana. Na miejscu jesteśmy z powrotem chwilę po 7:00, znów mam czas żeby na spokojnie po raz ostatni sprawdzić mój sprzęt. Zawody zaczynają się o godzinie 9:00, jednak moja fala zaplanowana jest dopiero na godzinę 10:30. Tym samym mamy okazję żeby spędzić trochę czasu razem. Organizatorzy zawodów pamiętali o najmłodszych przez co Sebastian mógł sporo czasu spędzić w strefie zabaw dla dzieci. Wielki plus dla nich za to! Czas płynie szybko a już chwile po godzinie 9:00 widzimy pierwszych zawodników wychodzących z wody. Sebastian klaszcze i dopinguje a dla mnie to znak, że czas najwyższy na rozgrzewkę i na udanie się na miejsce startu. Mimo, iż w Bydgoszczy etap pływacki odbywa się w rzece to temperatura wody dopisuje i po raz kolejny decyduje się na start bez pianki. W moim przypadku stosowanie pianki mija się z celem gdyż póki co pływam żabką i wiem, że więcej z niej już nie wyciągnę choćbym pływał w piance za 2000$ 🙂 Zapoznaję się z wodą chwilę przed startem a następnie zmierzam na start. Cel: 20min

Dystans 1/4 to jedna pętla w Brdzie, najpierw pod prąd a potem z prądem. Płynie mi się bardzo dobrze, mijam sporo osób, przez większość trasy mam sporo wolnego miejsca wokół siebie. Pływanie żabką jest oczywiście sporo wolniejsze od wytrenowanych zawodników płynących kraulem ale ma jedną zaletę – ma się zdecydowanie lepszą orientację w wodzie. Widzę jak pozostali płyną potężnym łukiem, dodając sobie kilkadziesiąt a może nawet ponad sto dodatkowych metrów pływania. Widzę też sporo spanikowanych osób, część z nich korzysta z pomocy ratowników, tym samym kończąc swój udział w zawodach. Po raz kolejny uświadamiam sobie jak ważną rolę w triathlonie odgrywa głowa. Po nawrotce czuję jak przyspieszam, dystans 950 metrów pokonuję z czasem 19 min 31 sek – cel zrealizowany. Czas na rower.

Jak się później okazało zbyt dużo czasu spędziłem w T1 bo aż 3 min i 21 sek. Wtedy się tym nie martwiłem bo miałem wrażenie że poszło mi.. w miarę sprawnie 🙂 Na rower wsiadam z pełną wiarą i determinacją. Cel – średnia prędkość 32.5 km/h. Trasa jest mi doskonale znana, jej profil przestudiowałem osobiście kręcąc treningowe kółko na 2 dni przed zawodami. Jest to bardzo płaska trasa, bez większych podjazdów – idealna do ścigania. Wiedziałem, że jestem w stanie wyciągnąć taką średnią. Postanowiłem pierwsze kółko przejechać zachowawczo, wyczuć jak wieje wiatr a dopiero na drugiej pętli przyspieszyć. Niestety już na trzecim kilometrze gubię swój jedyny bidon i tym samym zostaję bez wody na pozostałe 42km trasy. Nie wiedziałem wówczas czy i jaki jest bufet na trasie. Jakby tego było mało, swój pierwszy żel również tracę w głupi sposób. Trzymając go w ręce hamuję i automatycznie wyciskam jego zawartość na zewnątrz..uśmiecham się sam do siebie z rozpaczy 🙂 Pierwsza prosta zdecydowanie z wiatrem, powrotna pod wiatr. Po pierwszej pętli udaje mi się zgarnąć butelkę wody z bufetu. Jak się później okazało było to zdecydowanie za mało dla mnie biorąc pod uwagę wysoką temperaturę i wysiłek jaki włożyłem w rower. Gdzieś między 30-35km czuję nadchodzący kataklizm. Na lekkich podjazdach decyduje się kręcić na stojaka żeby utrzymać prędkość – niestety odpuszczam. Czuję jak moje uda, a dokładnie mięśnie czworogłowe, atakują skurcze. Staram się o tym nie myśleć ale gdzieś z tyłu głowy zaczynam oswajać się z myślą, że na biegu może być kłopot. Rower kończę ze średnią prędkością..32.6 km/h 🙂 Cel ponownie zrealizowany.

Bieg na trasie ENEA Bydgoszcz Triathlon na dystansie 1/4 liczy sobie 10,8km. Mój cel – tempo 4:45 min/km. Niestety moje obawy z etapu rowerowego potwierdziły się już na pierwszych metrach biegu. Znam swoje ciało i potrafię ocenić czy dany ból to efekt zmęczenia, skurczu czy kontuzji. To był niestety ból wynikający ze skurczy. Paraliżujących skurczy. W obu udach na raz. Był tylko jeden sposób aby sobie pomóc. Nauczony doświadczeniem postanowiłem bardzo dużo pić i jeść. Tylko w ten sposób mogłem dostarczyć swojemu organizmowi niezbędnego paliwa i przyczynić się do złagodzenia skurczy. Niestety, w okolicach 2km dochodzi do punktu kulminacyjnego. Czuję jak ból w prawej czwórce przenika w kolano i zapala mi się ostrzegawcza lampka. Przerywam bieg i spędzam jakiś czas w bufecie. Znów dużo pije i jem. Po dłuższej chwili kontynuuje bieg i wreszcie ból ustępuje. W sumie doświadczam kryzysu jeszcze trzy razy i na mecie melduje się ze średnim tempem 5:25 min/km. Cel zdecydowanie niezrealizowany ale to był mój max na który było mnie stać tego dnia, w takich okolicznościach. Czas łączny na mecie 02:48:48, co prawda grubo poniżej moich oczekiwań ale chociaż udało się poprawić życiówkę z zeszłego roku o ponad 2,5 minuty 🙂

Swój udział w zawodach kończę z grymasem na twarzy, lekko niepocieszony wynikiem ale szczęśliwy. To był dopiero mój pierwszy start w sezonie ale zdążyłem się mocno stęsknić za tą całą otoczką triathlonu 🙂 doping na trasie elektryzujący, oprawa wyśmienita, sama trasa zawodów i ludzie dookoła po prostu mega. Kocham startować w Bydgoszczy 🙂 W momencie kiedy mijałem linię mety, Sebastian spał na rękach u Madzi. Kibicował, bawił się i broił ale nie zdołał wytrzymać do końca. Co prawda nie był to długi sen w komfortowych warunkach ale niezbędny do jego startu, w debiucie w zawodach triathlonowych w wieku 2 lat 🙂 A o tym już w następnym poście..

Michał – 1/4
swim: 00:19:31
T1: 00:03:21
bike: 01:24:26
T2: 00:02:39
run: 00:58:51
TOTAL: 02:48:48

Foto: Ola Spryszyńska

Tags: No tags

Comments are closed.